Geoblog.pl    llenka    Podróże    Pierwszy dziennik podróżniczy (Maroko)    Wodospady nieopodal Marakeszu i droga do Essaouiry
Zwiń mapę
2009
24
wrz

Wodospady nieopodal Marakeszu i droga do Essaouiry

 
Maroko
Maroko, Essaouira
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3589 km
 
No i w tym miejscu zaczyna się zmotoryzowany etap naszej podróży...

Odebraliśmy samochody, zapłaciliśmy za wszystko z góry, podzieliliśmy się na 2 auta (Marta, Filip, Konrad i Grześ wybrali sobie Dacię Logan, dla Janka, Ciacho i mnie przypadł Hyundai). Plan na dziś: wodospady nieopodal Ouriki, a potem dotarcie do Essaouiry. Wodospady to około 40km na południe od Marakeszu, a Essaouira to około 170km na zachód od Marakeszu, tak więc wracając z wodospadów ponownie musieliśmy wracać przez miasto, co nie było takie proste.

Od początku naszej podróży naszym głównym przewodnikiem i kierowcą był Grześ, który (podobnie zresztą jak Ciacho), urodził się chyba z wbudowanym w głowę super GPSem (no, może bez wgranych przerywanych tras po górach, ale o tym potem;)).

Naszym kierowcą numer 1 przez pierwsze pół godziny był Janek, ale potem udało mi się przejąć od niego tą funkcję, co mnie zresztą bardzo cieszyło. Ciacho i Janka w drodze do Essaouiry cieszyło już nieco mniej, jako że prawie że przytrafiło nam się czołowe zderzenie podczas wyprzedzania, przy prędkości koło 120km/h (szczęśliwie pobocza w Maroko są bardzo szerokie, dostosowane do motorów i osiołków, więc w efekcie wylądowaliśmy na poboczu z lewej strony drogi).

Nieco widoków podczas drogi:
http://www.youtube.com/watch?v=zrchf_RYrvY


Wodospady
Wodospadów jest podobno siedem, z czego nam udało się dojść do pierwszego. Droga prowadziła przez różne mało sympatyczne (acz ładne) skałki, głazy, wybrakowane kładki i błotka, początkowo myślałam, że absolutnie nie dojdę do tego wodospadu w japonkach, ale potem okazało się, że niektóre Arabki pokonują tą trasę w szpilkach... W końcu się udało :) Filmik poniżej:

wodospad: http://www.youtube.com/watch?v=hwh4LEraP0E


Po drodze natknęliśmy się na sporo osiołków, w tym naszego pana parkingowego. Chciał być przewodnikiem, żeby dostać co nieco dirhamów, a więc wlekł się za nami przez pół godziny, mimo że we wszystkich znanych nam językach przekonywaliśmy, że trafimy do wodospadów sami. W końcu zapłaciliśmy mu kilka dirhamów nie za bycie przewodnikiem (bo tak naprawdę nigdzie nas nie prowadził, tylko nas śledził), ale za to, żeby sobie poszedł.

Wodospad jak wodospad, bardzo było przy nim głośno, i tak naprawdę droga była ciekawsza od celu, ale może o to właśnie w tym chodzi :)


W drodze powrotnej znów jedliśmy tadżinę, lepszą niż poprzednio, ale i tak nie smakowała nam jakoś specjalnie. Za to była w ładnym miejscu, co widać nieco na zdjęciach.


Burza
Po drodze od wodospadów w kierunku Marakeszu natknęliśmy się na zjawisko rzadko spotykane w tej części świata, czyli na regularną i ulewną burzę, z mnóstwem błyskawic (ale grzmotów nikt nie słyszał...).

filmiki:
http://www.youtube.com/watch?v=fVYdY4DPZec
http://www.youtube.com/watch?v=xchBlFqkD3Q


Essaouira
Dalsza droga do Essaouiry, za wyjątkiem historii ze zjeżdżaniem na pobocze i cudownym uniknięciem zderzenia czołowego, przebiegała całkiem spokojnie, staraliśmy się przyswoić sobie obce nam zasady panujące na drogach w Marakeszu. O ile miasto to jeden wielki chaos i mnóstwo trąbienia (ma to swoje plusy - ulice pełne samochodów, a ruch w miarę płynny, zero korków...) o tyle na dłuższych trasach, zwłaszcza w nocy, samochody dawały sobie różne dziwne znaki, krótkie włączenie długich świateł na przykład jest nagminne, np. służy do ostrzegania samochodu z przodu o chęci jego wyprzedzenia. Informuje też zapewne o wielu innych rzeczach, sądząc po częstotliwości stosowania tego znaku, ale nie udało się nam odkryć jakich. Także Muhammad, którego spotkaliśmy w dalszym etapie podróży, nie potrafił nam tego wyjaśnić.
Bardzo dużo było na drogach ciężarówek i tirów, te ostatnie zamiast tylnych świateł stopu na przykład miały istną mrugającą dyskotekę... a za przednią szybą samochodu obowiązkowo całe mnóstwo sztucznych kwiatów...
Do Essaouiry dotarliśmy już mocno po zmroku, wszyscy (poza Martą i Konradem śpiącymi w aucie) wyszliśmy na chwilę pochodzić po plaży. Plaża w Essaouirze jest baaaaaardzo szeroka i pełna mew.
Potem nadszedł czas na szukanie noclegu. Wstępny plan zakładał oszczędność na noclegach kosztem wypożyczenia aut i spanie co drugą noc w autach i namiocie, i to właśnie była ta co druga noc... Po dłuższych poszukiwaniach Filip i Grześ wywieźli nas w jakąś boczną drogę, zupełnie nie widzieliśmy gdzie się znajdujemy, tak było wszędzie ciemno, poznaliśmy okolicę naszego noclegu jedynie na tyle, na ile pozwolił zasięg światła laterek. Dopiero po przebudzeniu zobaczyliśmy, gdzie wylądowaliśmy...


Wydatki:
wypożyczenie aut (płatne za całość z góry): 800 dirhamów/os. (ok. 267 pln)
pierwsze tankowanie benzyny, około 3/4 baku (czyli do pełna): 100 dirhamów/os. (ok. 37 pln)
tadżina: 40 dirhamów (ok. 13 pln)
zakupy na drogę w hipermarkecie (woda, wino, jedzenie, papier toaletowy itp.) - ok. 100 dhm/os. = ok. 37 pln

w sumie: 454 pln


--
PS: Właśnie mi Filip powiedział, że z tym GPSem to nie do końca było tak... Po Grześ prowadził auto, ale mapę trzymał Filip :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
llenka
U. K.
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 20 wpisów20 15 komentarzy15 203 zdjęcia203 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.07.2002 - 28.12.2011
 
 
 
01.07.2007 - 01.07.2007