Geoblog.pl    llenka    Podróże    Pierwszy dziennik podróżniczy (Maroko)    Rozdzielamy się...
Zwiń mapę
2009
29
wrz

Rozdzielamy się...

 
Maroko
Maroko, Tizi n’ Tichka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4456 km
 
Tego dnia postanowiliśmy się rozdzielić - Marta, Filip, Konrad i Grześ pojechali w stronę Fezu, gdzie mieli oddać swoje auto, a Ciacho, Janek i ja w stronę Marakeszu przez przełęcz Tizi n'Tichka i z powrotem do Essaouiry - by choć trochę jeszcze poplażować i nie wrócić do Polski zupełnie białym.

Ten dzień to także dzień drogi - chcieliśmy dojechać z Ciacho i Jankiem do samego Marakeszu najlepiej, a więc już około południa byliśmy gotowi do wyjazdu, po prysznicu, bagaże spakowane do auta... Muhammad czekał, żeby pokierować nas do głównej drogi... Niestety plany musieliśmy przesunąć chyba o pół godziny, w międzyczasie urządzając poszukiwania kluczyka do samochodu... W końcu okazało się, że zamknęliśmy go w bagażniku samochodu razem z plecakami.

Większość zdjęć z tego dnia to zdjęcia z samochodu. Pierwszą połowę dnia przespałam, a funkcję kierowcy przejęła Ciacho, zmieniłyśmy się ponownie jakiś czas przed Tizi n'Tiszką - przełęczą, z podobno bardzo pięknymi widokami. Niestety, już jakieś 40 km przed przełęczą zrobiło się praktycznie zupełnie ciemno, pogoda się zepsuła i bardzo wiało. Trochę po to, żeby nie jechać przez przełęcz nocą, a trochę po to, żeby nie stracić ładnych widoków, zmieniliśmy plany dojazdu tego dnia do Marakeszu i zatrzymaliśmy się w przydrożnej kazbie. Nie było łatwo wypatrzyć znaku informującego o noclegu, ale w końcu się udało.
Zanim trafiliśmy do kazby, pytaliśmy jeszcze o nocleg w małym hoteliku na skale/górze, do którego prowadziła baaardzo kręta i trudna do zauważenia, wąska droga - dzięki temu zobaczyliśmy, jak ludzie dostają się do tych wszystkich budynków rozmieszczonych na górach, do których zdawały się nie prowadzić żadne drogi... Niestety nie zdecydowaliśmy się na nocleg w tym miejscu, mimo właściciela/opiekuna hotelu wyglądającego jak Antonio Banderas. Ceny były zupełnie nie na miejscu - 300 dirhamów za osobę, za standard podobny jak w hotelu Azlal w Ouarzazate (Ale trzeba przyznać, że hotelik miał naprawdę niepowtarzalny klimat i był pełen gości...).

Kazba też była dla nas ciekawym doświadczeniem, wyglądała nieco inaczej niż wszystkie miejsca, w których dotąd nocowaliśmy. Dostaliśmy herbatkę przed spaniem, umówiliśmy się na śniadanie bardzo wcześnie - bo już o szóstej czy siódmej - żeby jak najszybciej wyruszyć w dalszą drogę i zdążyć się jeszcze poopalać na plaży w Essaouirze...

Absolutnie fantastyczną atrakcją kazby była Simba - mały szczeniak. Wulkan energii, w jednej chwili biegała za nami jak szalona zaczepiając, by w kolejnej paść z wyczerpania i zasnąć na pufie, by po chwili znów się obudzić i tak w kółko...

Nieco Simby i kazby na zdjęciach poniżej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
llenka
U. K.
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 20 wpisów20 15 komentarzy15 203 zdjęcia203 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.07.2002 - 28.12.2011
 
 
 
01.07.2007 - 01.07.2007